czwartek, 21 sierpnia 2014

Włosy na basenie

Pływanie od dawna jest jednym z moich ulubionych sportów. Pływać nauczyła mnie mama, która zabierała brata i mnie od maleńkości na basen. Do dziś uwielbiam basen, choć miłość ta kwitnie raczej w cieplejsze pory roku - zimą odzywa się we mnie kocia natura, wchodzenie do zimnej i mokrej wody zaczyna mnie odstraszać, podobnie jak konieczność suszenia się godzinami oraz zdejmowania i wkładania mnóstwa ubrań. Za to wiosną, latem i wczesną jesienią nie ma dla mnie nic lepszego niż basen.

Pływanie jest jednym z najbezpieczniejszych sportów, pomagających w walce o szczupłą sylwetkę. Nie obciąża stawów ta jak np. bieganie, które przy dużej nadwadze może doprowadzić do bolesnych i długotrwałych kontuzji. Dodatkowo woda dodatkowo masuje ciało i sprzyja ujędrnieniu oraz wysmukleniu. Przy problemach z pajączkami, żylakami i puchnięciem nóg pływanie działa cuda - nogi stają się lekkie, opuchlizna znika, krążenie wyraźnie się poprawia. Jeszcze jedną korzyścią jest relaks i oderwanie się od problemów codzienności, choć ten ostatni punkt dotyczy wszystkich sportów :)

 Niestety, dla włosów pływanie na basenie jest chyba sportem najgorszym. Są narażone na uszkodzenia mechaniczne pod ścisłymi silikonowymi czy gumowymi czepkami, które wprawdzie chronią włosy przed wodą, ale za to potrafią okropnie je wyrywać, albo na wysuszający i niszczący wpływ chlorowanej wody. Nawet baseny z ozonowaną wodą nie są bezpieczne dla skóry i włosów, gdyż do ozonowanej wody i ta dodaje się chlor, wprawdzie w mniejszej ilości, ale zawsze. Ponadto baseny z ozonowaną wodą wciąż są w Polsce rzadkością, bo ta metoda oczyszczania wody jest droższa niż tradycyjne chlorowanie. Z czepków polecam materiałowe, mimo wszystko są najmniej szkodliwe - nie ciągną i nie wyrywają włosów. Włosy trzeba wtedy dobrze zabezpieczyć przed chlorem. Spotkałam się z opiniami, że można używać do tego olejów - mnie jednak pomysł pływania w kałuży, choćby najmniejszej, z oleju lub narażania innych użytkowników pływalni na kontakt z czymś, co spłynęło z moich włosów, wydaje się niehigieniczny i niezbyt przyjemny.  Dlatego stawiam na zabezpieczanie włosów silikonowymi maskami i odżywkami, spłukanymi przed wejściem do wody. Nakładam je na mokre włosy, trzymam chwilę, spłukuję, wkładam czepek i idę pływać.Ważne jest, aby maska lub odżywka, której używamy przed basenem, zawierała  tego rodzaju silikony, które nie zmyją się łatwo w wodzie i będą zabezpieczać nasze włosy. Polecam przydatny link z przejrzystą listą na Martusiowym Kuferku.

Moją aktualną basenową ulubienicą jest Kuracja do włosów z proteinami mlecznymi "Kokos" Joanny - do kupienia w dużym półlitrowym słoju np. w sieci drogerii Hebe, w której widziałam ją kilka razy w promocji. Niestety sama kupując ją przepłaciłam, bo zrobiłam to pod wpływem impulsu za ponad 20 zł w niewielkim sklepiku. Ze słoja trzeba ją oczywiście przełożyć do czegoś mniejszego, ja zawsze nakładam jednorazową porcję do małego plastikowego podróżnego pojemniczka, żeby nie dźwigać niepotrzebnego ciężaru. Jako zabezpieczenie włosów na basenie sprawdza się dobrze, a to za sprawą kilku różnych silikonów w składzie oraz parafiny, która podobnie jak silikony oblepia włosy i dzięki temu jest dodatkowym zabezpieczeniem. Kupiłam ją jako zwykłą maskę, niestety mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam skład z dużą ilością silikonów i proteinami bardzo daleko w składzie, ale na basen świetnie się sprawdza.

Po wyjściu z basenu oczywiście myję się bardzo dokładnie, włosy także, z oszczędności czasu jest to tylko szampon i odżywka b/s lub serum do końcówek, nakładane od ucha w dół. Póki jest ciepło, unikam suszarki, żeby minimalizować zagrożenia.

Jeśli macie jakieś inne patenty na ochronę włosów przed chlorem, to chętnie wypróbuję!


Jeśli pogoda pozwoli, w weekend będzie można zrezygnować z basenu na rzecz jeziora czy stawu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz